Zakończenie prac nad zewnętrzną elewacją domu na Truskawkowych Polach jest dobrą okazją aby napisać trochę o formie tego domu, a szczególnie dachu tworzącego głębokie okapy i podcienie wokół właściwej bryły budynku.

Ostatnimi czasy popularne stało się projektowanie domów o bardzo zwartych, ociosanych bryłach, gdzie wnętrze w sposób ostry i jednoznaczny oddzielone jest od zewnętrza.
Pozbawione są one strefy przejściowej, a elewacja zredukowana jest do niemal zerowej grubości. Może i jest w tym jakaś estetyczna i projektowa konsekwencja, natomiast trudno uznać takie rozwiązania za praktyczne, czy ergonomiczne – a więc zapewniające wygodę użytkowania domu.
Często też, domy pozbawione okapów, tracą na estetyce poprzez późniejsze dostawianie do nich ruchomych markiz, przypadkowych pergoli czy ordynarnych szklarni, oranżerii, ogródków zimowych.

Sam niestety popełniłem kilka projektów, w których „zapomniałem” o tej starej dobrej zasadzie, która mówi, że pomiędzy wnętrzem a zewnętrznem domu powinna istnieć strefa przejścia, strefa buforowa, w postaci rozciągniętej do użytkowej głębokości elewacji budynku.
Historycznie, w zależności od regionu, przybierałą ona formę okapu, podcienia, ganku. Mniejsza o nazwy. Ważniejsza jest jej funkcja, szczególnie w domach, które stoją poza zurbanizowaną tkanką, czyli na wsi.

Co ciekawe: zdaje się, że forma szerokiego okapu, głębokiego, rozbudowanego ganku jest raczej przynależna architekturze drewnianej niż murowanej, raczej polskiej niż niemieckiej. Będący już pewnym archetypem kształt XIX-wiecznego murowanego, wielkopolskiego, czy śląskiego domu był zwykle pozbawiony tej strefy przejściowej lub redukował ją do bardzo skromnego drewnianego (sic!) ganku, na śląsku zwanego laubą. W architekturze słabych projektów gotowych ta strefa została sparodiowana w postaci mikrych podestów flankowanych nieproporcjonalnymi kolumnami, które często podtrzymywały jakiś absurdalny balkon, albo rachityczny, trójkątny daszek…. ale nie o tym!

Piszmy o współczesnym, dobrym projektowaniu, które czerpie z dobrych sprawdzonych wzorców mądrej, tradycyjnej, wiejskiej zabudowy mieszkaniowej! A wzorce te, występujące na ziemiach, aktualnie polskich, przedstawione są na przykład na poniższym schemacie. Jak widać podcienie są/były charakterystyczne raczej dla architektury Prus, Pomorza, okapy dla ziemi rzeszowskiej, podkarpackiej, śląskiej.

Zresztą, mniejsza o to, gdzie i kiedy szerokie okapy drewnianych budynków występowały a gdzie nie! Ważniejsza w kontekście naszych rozważań jest rola jaką podcień i okap spełniają wokół domu.
Pierwszą i najbardziej podstawową jest oczywiście ochrona elewacji budynku przed nadmiernym wpływem czynników atmosferycznych, ale dla użytkownika domu ważniejsza może być funkcja praktyczna głębokiego okapu albo podcienia. Taki element architektury stwarza naturalnie bardzo fajne miejsce do zorganizowania letniej kuchni, zewnętrznej komórki do trzymania przydasiów, drewutni – szczególnie ważnej w domach opalanych drewnem, czy w końcu praktycznego ogrodu zimowego w którym moglibyśmy przedłużyć sezon wegetacyjny dla hodowanych we własnym zakresie warzyw. Tyle teorii.

W tym konkretnym przypadku, czarnego domu na Truskawkowych Polach, głęboki podcień okalający cały dom jest dodatkowo prawdziwie pasywnym elementem wpływającym na roczne zużycie energii i komfort termiczny wnętrza.
Jak to zostało zaznaczone na wizualizacjach proporcje południowego (i symetrycznie też północnego) okapu zostały dobrane tak aby chronić wnętrze przed przegrzaniem w miesiącach letnich, ale wpuścić głęboko do wnętrza nisko operujące, zimowe słońce.
Świadomym zabiegiem jest głębokie osadzenie południowych okien (o dość ograniczonej powierzchni). W tym zakresie nie zgadzam się z tą nachalnie promowaną zasadą mówiącą o konieczności doświetlania wnętrz budynków energooszczędnych południowymi przeszkleniami.
Preferuję takie kształtowanie bryły, w którym nacisk położony jest na to aby południowa połać dachu była jak największa, w domyśle (ale nie w tym konkretnym przypadku) przeznaczona do montażu urządzeń aktywnie czerpiących energię z promieniowania słonecznego.
Słońce jest kapryśne. Raz jest a raz go nie ma. Oczywiście statystycznie, mniej więcej wiemy ile go w sezonie grzewczym padnie na płaszczyznę pionową, ale w praktyce okazuje się, że dość trudno opierać komfort termiczny na intensywności promieniowania słonecznego.
Co innego z kolektorami czy fotowoltaiką. Tutaj w pełni się zgadzam, że bryły budynków powinny być kształtowane tak aby potencjalnie mnaksymalizować średnioroczne zyski słoneczne. Ale o tym innym razem.